Michał Podniesiński Michał Podniesiński
646
BLOG

Koniec Uniwersytetu… Przyszłość „humanistyki”

Michał Podniesiński Michał Podniesiński Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

 

 

Dopiero co przeczytałem zamieszczoną na stronach KRONOSA (http://www.kronos.org.pl/index.php?23250,958) ciekawą debatę na temat roli klasycznego modelu nauczania uniwersyteckiego i o jego upadku. Padło wiele różnych modnych frazesów: „komercjalizacja”, „nauka w służbie kapitału”, kolejny etap ekspansji kapitalizmu”, itd..

 

Jako, że jestem osobą, która przynajmniej od dwóch lat żyje tą debatą, czuję się w obowiązku zabrać głos. O co chodzi?

 

Obecny problem z tzw. naukami humanistycznymi jest niezwykle złożony i nie jest on tylko kwestią organizacyjną, choć ta może sytuacją nieco poprawić. Przede wszystkim dzisiejsi humaniści są zakładnikami wielu absurdów, które nawarstwiały się przez wieki i które trzeba powoli naświetlić a następnie wyeliminować, by przywrócić samej dziedzinie splendor i prestiż a wybitnym ludziom umożliwić godne życie.

 

1. Czym w ogóle jest nauka? Zwykle pada tutaj kilka frazesów o bezinteresowności, obiektywności, poznaniu i misji. Skąd jednak ta misja, po co prawda? Ile kosztuje prawda? Skąd w ogóle ten sposób myślenia? Jego geneza jest ściśle platońska – wyjście z jaskini jest dla filozofa pełnią człowieczeństwa, jest zarazem wyjściem z państwa, jak i ujrzeniem go we właściwej perspektywie, ale już tam jest olbrzymie ostrzeżenie: aby jeden mógł tego dostąpić, reszta musi ciężko i sumiennie pracować w mało szlachetnych warunkach.

 

2. Objawienie i rozwój kultury chrześcijańskiej, a szczególnie intensywny rozwój kultury zakonnej od V wieku do wieku XIV jest próbą pogodzenia niezwykle kosztownego ideału poznania z konicznością spełniania tradycyjnych ekonomicznych obowiązków – reguła benedyktyńska, jest tu wręcz kanonicznym przykładem. I tu dygresja, czasy ponowoczesne potrzebują nowej reguły benedyktyńskiej). Oczywiście nie pozostaje bez znaczenia, że nauka była wtedy w pełni uniwersalna, w niepomiernie większym stopniu, niż dziś, tzn. przedmiot ostatecznego poznania był zawsze ten sam – był nim Bóg, co oznacza, że poznający – medytujący mogli się wzajemnie doskonalić. Ponieważ Bóg był jeden i do tego po części się objawił nauka uzyskała w pełni uniwersalny ponadczasowy walor, stała się poznaniem prawdy, prawdziwego bytu.

 

3. Epoka nowożytna wszytko w tym względzie wywróciła do góry nogami. Nałożenie na siebie trzech kuriozalnych zasad, a mianowicie zasady indywidualistycznej (każdy jest równym innym człowiekiem), zasady zawodowej (każdy winien troszczyć się o swoje utrzymanie) oraz zasady prokreacyjnej(jedynym właściwym trybem życia jest życie małżeńskie), spowodował, że zaaferowany codziennością harujący całe dnie protestant, nie mógł się już zająć niczym więcej niż pracą i utrzymaniem rodziny. Należało do tego zadania oddelegować specjalnych osobników – rozpoczyna się epoka etatowych profesorów utrzymywanych z pieniędzy publicznych – jedne z pierwszych tego typu etatów były w Szkocji, później to zjawisko się utrwala i rozpowszechnia. Dodajmy wraz z narastającą eklektycznością głoszonych przez różnych profesorów poglądów.

 

4. Zamiast zatem brata, który próbuje zharmonizować boskie objawienie, klasyczną mądrość z doświadczeniem dnia codziennego (pracą), mamy zupełnie oderwanego od rzeczywistości mądrale, który powoli zaczyna pouczać innych jak mają żyć, jak jest zbudowany ich umysł, czy wymyśla kolejny fantastyczny "system" itd… Proces ten kulminuje w Prusach XIX wieku, a niemal symboliczną personą obrazującą zabawną pozycję naukowca w państwie jest Hegel– z woluntarystyczno – emancypacyjnych ideałów rewolucji robi on apoteozę państwa, które go opłaca. Duch wolności wyrywający ludzkość z okopów ma się urzeczywistnić w … najbardziej opresywnym państwie Europy, jakim jest II, a później III Rzesza (?). Piszę o tym by zilustrować coraz bardziej absurdalne stosunki łączące „wolnomyślicieli” z państwem. W znakomity sposób ukazują one coraz głębszą ich hipokryzję. Gdy zaraz po Heglu do głosu dochodzi Nietzsche pisząc, że „prawda to jedynie gramatyka”, w tle toczy się już zacięta debata p.t. „co my tu w ogóle robimy?” dotycząca właśnie moedoty humanistyki.

 

5. Oczywistym jest bowiem, że na początku XX wieku mamy już wielu Heglów na wielu Uniwersytetach, którzy na garnuszku różnych polityków uprawiają ich krytykę, albo ubierają w bardzo elegancką retorykę swoje fantazje, często – jak w przypadku Nietzschego – przelewają na papier zgorzknienie spowodowane własną żałosną, pełną cierpień egzystencją.

 

6. Jak na tym tle ma się model Anglosaski? Nieco lepiej, przynajmniej z dwóch powodów: w Anglii, a później w Stanach jest dość autonomiczna warstwa burżuazji i arystokracji, która podtrzymuje niepubliczny system szkolnictwa, a dzięki temu Anglosasi nigdy nie wpadają aż na taką skalę w totalną ułudę powszechnej edukacji (a nawet jak to zachodzi, to polega on raczej na systemach kredytów i funduszy dla studentów, nie zaś na zniesieniu opłat za naukę). Ci mają inne bolączki, uwikłanie uniwersytetów w liberalną i wolnorynkową ideologię, czy służba imperializmowi.

 

7. Na kontynencie, tym czasem, mamy już olbrzymią armię urzędników, poetów i dekadentów, którzy mówią o sobie, że są niezależni cały czas biorąc pieniądze wyrywane siłą innym obywatelom, którzy w najmniejszym stopniu nie podzielają ich opinni, a nawet w ogóle im nie wierzą. W sukurs przychodzi tutaj ideologia lewicowa, która wymyśla karykaturę powszechnej ewangelizacji – powszechną edukację. Po drugiej wojnie światowej ten stan rzeczy się radykalizuje zarówno pod względem liczby, skali jak i zakresu – komuniści, czy na wschodzie, czy na zachodzie wdrażają na siłę systemy edukacyjne, by to jednak robić armia urzędników wciąż się rozrasta, a za tym rosną nie tylko apetyty "oświconego" społeczeństwa, ale i kadry. Każdy z nich zajmuje się już czym innym, pojawiają się niewspółmierne paradygmaty, różne języki i każdy krytykuje każdego. Humanistyka staje się wszystkim: od opisów fizjologicznych procesów, po dla nikogo niezrozumiałe opisy przeżyć pod wpływem psychotropów. Nauka miesza się ze sztuką, literaturą, poezją, kontrkulturą, polityką, ideologią i technikami manipulacji.

 

8. I nagle społeczeństwo konsumpcyjne, nauczone, że wszystko jest przecież po coś, po drodze wykształcone przez wszystkich tych lewicowo – komunistyczno – liberalno – indywidualistycznie – modernizatorsko nastawionych myślicieli, którzy ostatnio wymyślili, że każdy ma swoją prawdę i ma święte prawo się jej trzymać, i może sobie lepić swoją osobowość jak mu się podoba – mówi do tych swoich pryncypałów: „sprawdzam!”A cóż wy nam macie do zaoferowania? Skoro nie nauczacie już o Bogu, który jak wiemy już nie żyje; skoro nie nauczacie już o rozumie, bo ten jak wiemy, każdy ma swój i nieporównywalny z innym; skoro nie nauczacie już o języku, bo ten jest prywatny; skoro nie nauczacie już filozofii, bo ta jest mniej ważna niż demokracja i konsumpcja; skoro w ogóle sami wyśmialiście to co uzasadniało, fakt, iż jako społeczeństwo was utrzymywliśmy, to…

 

9. Spadajcie. „Psu na budę nam taka nauka, co to sobie ją każdy może sam ją zrobić”. W tym kontekście zatem – bardzo mnie „cieszy” utyskiwanie „humanistów”, ponieważ są sobie sami winni. Sami się zdegradowali żenującym poziomem swojej myśli, która nikogo już nie inspiruje i nie pobudza, zatracając już nawet walory estetyczne. Ile można bowiem uprawiać mizerną sofistykę i ubierać ją w modną francuszczyznę. W XIII wieku władcy i feudałowie utrzymywali całe zastępy zakonników, by im powiedzieli, czy to co robią jest zgodne z PŚ. W XVI wieku arystokracja płaciła krocie za uczenie ich dzieci cnót, retoryki i ekonomii… dziś humaniści nie mają nic do zaproponowania społeczeństwu, które sami wytworzyli swoją dekadencjąintelektualną. Źle wychowane dziecko nie będzie się opiekować swoimi rodzicami…

 

10. Humanistyka, musi zatem… ulec samo zniszczeniu. Od zawsze nie było wiadomo, czym to coś jest? Jakąś kuriozalną hybrydą nowożytną, w której chce się powiedzieć coś ważnego, ale tak by zawsze można było powiedzieć, że to jest inaczej… Humaniści dziś po 5 wiekach stają się ofiarami własnej hipokryzji na obu tych poziomach. Zarówno moralnym – uzależnienie od państwa, jak i epistemologicznym – poprzez stałe zacieranie różnych kategorii tylko po to, by kolejna miernota mogła jeszcze wcisnąć swoje trzy grosze i coś zdekonstruować, skrytykować, zinterpretować, wyczytać ukryty sens itd. …

 

11. Jaka jest na to rada?

 

Po pierwsze zrezygnować, w dłuższym okresie czasu, z humanistyki etatowej, na rzecz powrotu do klasycznego modelu nauczania mądrości i przewodnictwa duchowego (ani psychoterapeuta, ani ksiądz nie jest w stanie zająć tego miejsca).

 

Po drugie „wyrzucić” z naszego słownika w ogóle tę hybrydę, jaką ma być „humanistyka” i powrócić do klasycznych uniwersalnych nauk o bardzo ścisłej metodologii i długiej tradycji, takich jak:

a) filozofia polityczna,

b) etyka,

c) metafizyka,

d) logika,

 

12. Jak to zrobić? Myśl musi przenieść się do sieci i stać się nowoczesną agorą i klasztorem zarazem, gdzie nauczyciel i uczeń będą mogli łączyć się za pomocą tego co jest w człowieku najdoskonalsze – słowa!

 

13. A pieniądz w tej wymianie powróci do właściwej rolipośrednika w wymianie dóbr. Filozofowie muszą jednak przekonać społeczeństwo, nie tylko do tego, że można gdzieś ich tam dokooptować do konsumpcyjnego społeczeństwa, żeby było bardziej kolorowo, lecz, że to czym się chcą ze społeczeństwem podzielić jest znacznie więcej warte niż mercedes za 85.000 zł.

  

Filozofia polityki ONLINE - Pierwsze w Polsce interaktywne studia obywatelskie www.wse.krakow.pl/pl/studia_podyplomowe/filozofia_polityki_online_/czytaj.html

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie